Muszę przyznać, że ten drugi jesienny naszyjnik przysporzył mi znacznie więcej problemów niż ten pierwszy. Okazało się, że liść który miałam w planie wykorzystać jest nie do końca symetryczny (to naprawdę nie powinno być niespodzianką...), a ja uparłam się, by obszyć go właśnie symetrycznie. I w zasadzie gdyby chodziło tylko o liść, nie byłoby aż tak źle. Naszyjnik udało mi się skończyć i obfotografować na niemalże ostatnią chwilę, zdjęcia wysłałam do Royal Stone, naszyjnik założyłam następnego dnia i ... co spojrzałam w lustro, coś mi nie pasowało. Z pracy wróćił mój mąż, który jak już zapewne wiecie suwmiarkę ma w jednym oku, a cyrkiel i ekierkę w drugim i wydał werdykt "naszyjnik jest przekoszony!!!" Powiedziałam, że to przecież niemożliwe, że odmierzałam, że może to ten nie do końca synmetryczny liść... Na moje gwałtowne protesty mąż wyjął wyżej wymienione przedmioty ze swojej magicznej skrzyneczki i powiedział "no przecież ten drugi kamyk jest większy niż ten z drugiej strony" (chodzi o ten na dole, żółty w ciapki, o ile dobrze pamiętam jaspis :)

No i był! Sporo większy niż jego odpowiednik po przeciwległej stronie. Nie wiem jak to możliwe,że tego nie zauważyłam. Pruć czy nie - zastanawiałam się dobre pół godziny. I chwyciłam za nożyczki :) Na szczęście postanowiłam najpierw spróbować prucia tylko części koło kamienia i wymiany go na mniejszy (na całe szczęście mam ich cały sznurek) - i udało się :) nie jest tak idealnie jak bym sobie tego życzyła, ale jest dobrze :)
Poniższe zdjęcia są mieszane - te w plenerze po wymianie jaspisu, pozostałe - przed. Jak widzicie znowu pojawiły się lampworkowe dyńki, tym razem w kolorze musztardowym,
I to tyle - na razie - w temacie jesieni, Do wakacji (bo u nas zaczynają się dopiero za dwa tygodnie) zanurzam się w bardziej letnich biżutkach :)
Pozdrawiam was ciepło i dziekuję za wszystkie polubienia w royalowym konkursie, którymi obdarzyłyście moje obydwa naszyjniki!!!