Jak wiecie nie do
końca byłam zadowolona z pierwszej wersji lotosu. Po popełnieniu drugiej, poziom
mojego pozytywnego nastawienia do tego naszyjnika nie wzrósł (obie wersje można
zobaczyc tu ---> i tu --------> )
Brakowało mu
delikatności. Lotos więc siedział mi gdzieś z tyłu głowy i szeptał „no zróbże
coś ze mną” I zrobiłam, znowu zmobilizował mnie konkurs Skarbów Natury. Tak czy inaczej to już chyba ostatni (chociaż
taki lotos w czerni… kto wie?)
Mam nadzieję, że się Wam podoba.
Pozdrawiam ciepło!