Nie, podsumowań 2015 robić nie będę, ale za to pokażę Wam jak ten rok dla mnie się skończył.
Otóż miałam zamiar odkurzyć co nieco moje umiejętności sutaszowe. Sutaszu nie przestaję podziwiać, ale z reguły nie starcza mi już na niego czasu. Więc oczekując na dostawę koralików, stary rok miałam pożegnać z sznurkami w ręku. I co?
I to:
Moja szpulka sutaszowej żyłki dosłownie rozpadła mi się w rękach na dwie części! Nawet nie próbowałam odplątywać tej żyłki grubości 0,08mm, myślę, że to mission impossible :) Wyglądała trochę jak włosie anielskie na choinkę.
W związku z tym myślałam, że jeszcze przez jakiś czas nic Wam do pokazania nie będę miała, ale znalazło się jednak coś, czego tu jeszcze nie było (aczkolwiek miało już swoją premierę na FB). Jest to naszyjnik, który jakiś czas temu przygotowywałąm na indiańskie wyzwanie w KK, ale nie zdążyłam, a ponadto uznałam, że ze względu na swój minimalizm jest jednak mało indiański. Chociaż w sumie to nie wiem, bo jutro rano wylatuje w rejony onegdaj indiańskie :)
Mam nadzieję, że w Nowym Roku nie będzie prześladował mnie pech połamanych igieł, poplątanych żyłek, rwących się nici i braku weny, czego i Wam życzę!!!
naszyjnik jest przepiękny! szkoda, że nie zdążyłaś na wyzwanie, bo sądzę, że miałby spore szanse na wyróżnienie :)
OdpowiedzUsuńco do nici monofilowej - mnie też kiedyś to spotkało, ale nie aż w tak dużym stopniu ;) uratowałam sytuację wkładając w środek szpulki śrubę na tyle długą, by z drugiej strony założyć nakrętkę. teraz nauczona doświadczeniem robię tak profilaktycznie ze wszystkimi szpulkami nici monofoliwej ;)
O rany, myślałam, że mi po prostu trafiła się wadliwa szpula! Dzisiaj znajdę śrubę i będę stosować! Dziękuję!
UsuńAga, naszyjnik jest obłędny i idealnie indiański :)
OdpowiedzUsuńHmm, mnie jeszcze taka sytuacja z nićmi nie spotkała na szczęście - przyznam, że wygląda to dość osobliwie zatem życzę aby się więcej nie powtórzyło i czekam na Twój sutasz :)
Dziękuję Asiu! Obawiam się, że to trochę potrwa, bo noga jestem z sutaszu i ciągle poprawiam i poprawiam (a to tylko proste kolczyki)
UsuńNaszyjnik jest przecudowny, kocham takie etniczne klimaty :)
OdpowiedzUsuńA pierwsze zdjęcie aż mnie zabolało :)))
Oj mnie też bolało...
UsuńNaszyjnik jest wspaniały :)
OdpowiedzUsuńA co do szpulki to miałam dokładnie taką sama sytuacją, z tą samą nicią monofilową. Niestety nie udało mi się zrobić tak jak Silver Aguti i ją przecięłam. Teraz ma mnóstwo początków ale jak mam cierpliwość danego dnia to z niej korzystam ;P
Jak pomyślałam o odwijaniu tej nitki... Nie, ja nie mam tyle cierpliwości :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńJak dla mnie bardzoindiański. Wygląda jak totem :-D ijest piękny. Co do sutaszu to ja używam nici do koralików nymo albo s-lon wydają mi się lepsze. Nicią monifilową zawsze fałdowałam sznurki :-\
OdpowiedzUsuńJeśli mam odpowiedni kolor nici, to też szyję koralikową, i w sumie faktycznie jest ona łatwiejsza do opanowania :)
UsuńGenialny ten naszyjnik, bardzo mi się podoba:)
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńŚLiczny naszyjnik :) Też kiedys zdażyło mi sie że szpulka się złamała och było dużo złości :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAle dlaczego one się łamią? Zupełnie nie rozumiem!
UsuńHaha, a ja przed przeczytaniem jeszcze zastanawiałam się z 5 minut, co to za flak :D Teraz zaczynam się bać, co się może stać z moją, jak się wreszcie kiedyś do niej dokopię.
OdpowiedzUsuńA naszyjnik czadowy, właśnie w jego minimalizmie siła :)
Ten flak na początku (kiedy jeszcze rozważałąm ratunek) aż takim flakiem nie był, ale przyszedł mój syn "o, mamo, co to?" i zrobił flaka :D
UsuńCo Za ból z tą żyłką, aż musiałam się przyjrzeć co to się stało
OdpowiedzUsuńJa przyglądałam się dobrych parę minut ;)
UsuńNaszyjnik jest przepiękny i jak dla mnie w 100% indiański:)
OdpowiedzUsuńA co do żyłki, to te szpulki muszą być jakieś felerne, bo mi się to też przytrafiło, a tą sama nicią. Na szczęście nie dałam się jej rozejść, szpulkę złapałam grubym drutem i całą żyłkę udało się uratować :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Teraz już zastosuję profilaktycznie metodę Silver Aguti, zwłąszcza, że tu na Wyspach nie tak łatwo o cienkie żyłki. Też pozdrawiam!
UsuńWszystkiego Najlepszego w Nowym Roku Aguś!
OdpowiedzUsuńAleż mnie zaskoczyłaś tym dramatem z żyłką. Na miniaturze to zdjęcie wygląda jak kawałek jelita, albo coś jeszcze okropniejszego... Brr... Chyba dość długo musiała sobie ta żyłka leniuchować, skoro aż jej trzpień korniki zeżarły :)))
Twój naszyjnik indiański jest fantastyczny. Nie wiem skąd Ty takie piękne bazy bierzesz, ale same bazy bez Twojego dopełnienia koralikowego - byłyby niczym. Właśnie ta prostota, ten minimalizm, podoba mi się w Twojej twórczości najbardziej. Zgłaszaj takie prace na konkursy i się nawet nie oglądaj :) bardzo Cię proszę. I ściskam mocno noworocznie!
Ha, to prawda, jak jelitko :) A żyłka może i faktycznie tak z nieróbstwa, ostatnio prawie rok temu jej używałam. A bazy różnie, ta akurat prosto z Turcji https://www.etsy.com/uk/shop/PATINAWORLD, polecam! I też ściskam noworocznie!
UsuńAle to ładne!! W sumie to jak wszystko co robisz ;)
OdpowiedzUsuńNajlepszego w Nowym Roku!
Dziękuję i również pomyślności wszelkiej życzę!
UsuńPatrzenie na tę załamaną szpulkę aż boli :(
OdpowiedzUsuńNaszyjnik jest niesamowity!
Boli i to jak! Dziękuję!
UsuńWisior jest zabójczy, na wskroś indiański, jednym słowem przecudny!!!!
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego w Nowym Roku, bez połamanych igieł,poplątanych żyłek, natomiast z nieustającą weną i wspaniałym zdrowiu !!!!!!!!!!
A ja bym spróbowała rozplątać, hi hi ;) Lubię takie rozsupływanie i rozplątywanie wszelkich nici czy kordonków, mnie to uspokaja w jakiś dziwny sposób, także jakby co polecam się na przyszłość ;)
OdpowiedzUsuńA wisior cudny i niezwykle indiański jak dla mnie!
Wszystkiego najlepszego i twórczego w Nowym Roku! :)