poniedziałek, 6 marca 2017

Do pięciu razy sztuka...

Czy zdarzyło się Wam kiedyś robić jedną bransoletkę aż 5 razy? Tak, że trzeba było wszystko spruć i zaczynać od zera? Mi tak! Bransoletka jest w zasadzie prosta i tkana na krośnie, postanowiłam ją jednak zrobić ze "skosami", a te sprawiły mi więcej problemów niż przypuszczałam...

1. Próba PIERWSZA - wzór narysowany (na podstawie wzoru na haft krzyżykowy z internetu) , kolory wybrane. Zrobiłam ją do końca, jednak nie byłam zadowolona z wykończenia rzędów ze zmniejszana liczbą koralików... Gdybym wiedziała co mnie czeka!

2. Próba DRUGA - bransa na ukończeniu, ciachnęłam nitki z osnowy za blisko i były zbyt krótkie, aby je schować między koralikami

3. Próba TRZECIA - wrabianie nitek osnowy... zaczęłam nie od tej strony, w końcowych rzędach zrobiła sie ciasno i ... poszedł koralik. . prujemy

4. Próba CZWARTA - wyszło pięknie, tyle że nie zauważyłam, że powtórzyłam jeden rząd dwa razy w centrum bransy...

 5. Próba PIĄTA: 










Przyznam szczerze, że zupełnie straciłam do niej serce i kończyłam ją tylko dlatego, że uparta jestem! Wredota jest w dodatku niefotogeniczna, bo błyszcząca. Odczuwam jednak satysfakcję z faktu pokonania jej :)

Przypominam Wam o kodzie zniżkowym na zakupy w Royal Stone przy użyciu kodu RUDA12 i pozdrawiam Was serdecznie!

13 komentarzy:

  1. skąd ja to znam :) :) :) skosy są najgorsze, ale fajnie wyglądają :) Suma summarum wyszła Ci pięknie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Na razie chyba dam sobie spokój ze skosami, trzeba odpocząć!

      Usuń
  2. Takie rzeczy to chyba nie na moje nerwy :) Ale bransa wyszła pięknie, warto było się męczyć nie tylko dla satysfakcji, ale też dla takiego efektu końcowego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Po tym wszystkim już sama nie wiem czy mi się podoba :D

      Usuń
  3. Aga podziwiam Cię przede wszystkim za cierpliwość. Uparta to i ja jestem, ale chyba nie aż tak cierpliwa, bo choć zdarzyło mi się robić jakąś pracę po dwa-trzy razy, to za piątym chyba bym odpuściła. Tak, że gratulacje! Wredota jest śliczna i z chęcią bym ją nosiła :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu pomogło chyba to, że robiłam przerwy, tzn między jedną a drugą wersją mijało trochę czasu :)

      Usuń
  4. Podziwiam, sama wymiękłabym pewnie w połowie 2 próby i stwierdziła, że zrobię wisiorek z frędzelkami;p Ale jakby nie patrzeć, bransoletka wyszła pięknie, a wzór prezentuje się genialnie, więc w mojej ocenie było warto:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że myśłałam o dorobieniu frędzelków i zszyciu w połowie na wisior? Ale zbyt duży byłby :D

      Usuń
  5. Też mam takie prace, które skończyłam tylko z powodu swojego uporu, chociaż do 5 razy chyba bym nie dobiła ;) Wyszło naprawdę świetnie, ogromnie podobają mi się jej kolory :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem warto próbować do skutku, choć sądzę, że więcej się na coś takiego nie porwę. Do trzech razy sztuka i koniec :)

      Usuń
  6. To również i mój rekord :D

    OdpowiedzUsuń
  7. I jest świetna! Ten upór to chyba typowy dla kobiet ;) znam go również. Wykończyć coś, zanim to Ciebie wykończy...pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  8. Próba piąta jak najbardziej udana :) Gratuluje uporu ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za odwiedziny i komentarze! Pozdrawiam!