Kochani Zaglądacze! Mam nadzieję, że dzisiejszy naszyjnik Wam się spodoba, bo jego powstanie przypłaciłam zdrowiem! Do rzeczy...
Od kiedy tylko okazało się, że Royal Stone postawił na państwa świata w tegorocznej edycji konkursu, czekam na dwa państwa. Rosja to jedno z nich, a pomysł na ugryzienie tego tematu kołatał się mi w głowie od dawna. Uwielbiam cerkwie i ich klimat (mam nadzieję, że nikogo nie urażę tym stwierdzeniem), ich baśniowość i bogactwo wystroju, a nawet zapach, inny niż innych znanych mi świątyniach (ale nie żebym była ekspertem, odwiedziłam poza bieszczadzkimi dwie tylko i to na nich opieram mój opis). Po prostu więc musiałam, zwłaszcza że cebulaste kopuły dały mi w końcu pretekst do wykorzystania paczki koralików dragonscale, nabytej wieki temu :)
Rozrysowałam naszyjnik szybko, przyszyłam tila, sprułam i poprawiłam raz jeszcze bo mój mąż swoją suwmiarką genetycznie wbudowaną w oko orzekł, że jest krzywo (było, fakt), zrobiłam kopuły z dragonscale i taśmy, zabrałam się za trzecią i ... dętka. Nic nie pasowało! A do tego okazało się, że mam dużo zleceń w pracy, więc szyłam po koraliku i prułam aż do czwartku przed ostatecznym poniedziałkiem znanym popularnie jako deadline. W czwartek oświeciło mnie i użyłam elementów starego zegarka po Babci. Całość zagrała, w piątek zaczęłam haftować niebo, ale kolory okazały się mało basniowe. W sobotę odnalazłam kolory, ale w telewizji leciał koncert Foo Fighters, więc do godziny drugiej w nocy niewiele zdziałałam, został mi jeszcze spory kawałek nieba do wyhaftowania. W niedzielę pozbyłam się wygłodniałej rodziny na pół dnia i szyłam i szyłam.... Doklejałam labradoryty niemalże na bieżąco, podklejałam całość również, nie miałam nawet czasu okna otworzyć, więc około godziny 16:00 zdiagnozowałąmu siebie zatruciem oparami kleju E6000. Kto używa ten wie, że klej ten jest tak trwały jak trujący. Obszywałam więc pracę na dworze (zimno było), z potwornym bólem głowy , na który nic ale to nic nie pomagało, nie widziałam zbyt dokładnie, gdzie igłę wbijam, a do tego było mi niedobrze. No masakra po prostu, nie polecam nikomu. Na własnej skórze przekonałam się, że faktycznie, z klejem faktycznie trzeba uważać :)
Tak czy inaczej udało mi się skończyć i chyba dobrze, bo jak dotąd kolia/naszyjnik raczej się podoba :)
Do zrobienia kolii użyłam taśm cyrkoniowych,koralików dragonscale, elementów starego zegarka, tila i garści labradorytów. Niebo haftowane pietnastkami (część jasna) i jedynastkami w części ciemnej. Zawieszony na sodalitach różnej wielkości, zwieńczony metalowym charmsem z matrioszką. Ciężko podać jedo wymiary, ale mniej więcej 16cmx8cm w najszerszych miejscach.
Zdjęć z procesu nie mam, bo zbyt się spieszyłam :) Pokażę jednak to co mam, no i poglądowe zdjęcie na mnie, żeby pokazać, że kolia da się nosić. Mam nadzieję, że latem, czyli na wakacjach, zrobię jakieś ładniejsze na dekolcie :)
Proszę się nie śmiać z projektu - rysować nie potrafię. Okazało się również, że ułożenie tila tak jak sobie zaplanowałąm znacznie zwiększyłoby gabaryty całości, w efekcie musiałam też zrezygnować z kryształków rivoli. Są oprawione i pojawia się pewnie w innej pracy :)
Pozostaje mi jeszcze podziękowac za dotychczasowe lajki i komentarze zostawione na FB. Jeśli ktos jeszcze nie widział wszystkich prac konkursowych, to zapraszam do kliknięcia w fotkę i podziwiania
Tak czy inaczej udało mi się skończyć i chyba dobrze, bo jak dotąd kolia/naszyjnik raczej się podoba :)
Do zrobienia kolii użyłam taśm cyrkoniowych,koralików dragonscale, elementów starego zegarka, tila i garści labradorytów. Niebo haftowane pietnastkami (część jasna) i jedynastkami w części ciemnej. Zawieszony na sodalitach różnej wielkości, zwieńczony metalowym charmsem z matrioszką. Ciężko podać jedo wymiary, ale mniej więcej 16cmx8cm w najszerszych miejscach.
Zdjęć z procesu nie mam, bo zbyt się spieszyłam :) Pokażę jednak to co mam, no i poglądowe zdjęcie na mnie, żeby pokazać, że kolia da się nosić. Mam nadzieję, że latem, czyli na wakacjach, zrobię jakieś ładniejsze na dekolcie :)
Proszę się nie śmiać z projektu - rysować nie potrafię. Okazało się również, że ułożenie tila tak jak sobie zaplanowałąm znacznie zwiększyłoby gabaryty całości, w efekcie musiałam też zrezygnować z kryształków rivoli. Są oprawione i pojawia się pewnie w innej pracy :)
Pozostaje mi jeszcze podziękowac za dotychczasowe lajki i komentarze zostawione na FB. Jeśli ktos jeszcze nie widział wszystkich prac konkursowych, to zapraszam do kliknięcia w fotkę i podziwiania
Przewspaniały :)
OdpowiedzUsuńPrzeserdecznie dziękuję!
UsuńŁał! Obłędny naszyjnik. Aż mi koparka opadła do samej podłogi. No coś pięknego :* Podziwiam talent i cierpliwość :) A z klejem rzeczywiście nie ma żartów :/ przeżyłam to też na własnej skórze. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZnajduję pocieszenie w fakcie, że nie jedyna miałam przygody z klejem ;) Teraz już uważam podwójnie. Dziękuję za miłe słowa!
UsuńCudowna kolia, taka rosyjska, bogata, no i te kopuły - cudo :) Mocno trzymam kciuki, bo to naprawdę świetna praca.
OdpowiedzUsuńPS: Miałam kiedyś podobną przygodę z E6000 i od tamtej pory pracuję z nim tylko na zewnątrz i dodatkowo w masce z filtrami chemicznymi. Może to przesada, ale czułam się jakbym miała zaraz zejść z tego świata i zdecydowanie nie chcę tego powtarzać :)
Ania, ja naprawdę zawsze uważałam, tym razem prostu czasu nie było, ale nigdy nie sądziłam, że ta w sumie nieduża ilość kleju może być tak szkodliwa! Nauczka na całe życie :) Aczkolwiek nie żałuję, że udało mi się skończyć na czas :)
UsuńJestem zauroczona tą kolią, po prostu piękny haft i niesamowity pomysł! Te kopuły są fantastyczne, po cichu liczę, że będzie podium.
OdpowiedzUsuńZ tym klejem to dobrze, że nie zemdlałaś. Ja miałam po butaprenie halucynacje, bo się tak w pracy zatraciłam ;) A E6000 jest jednak bardziej toksyczny.
Asiu dziękuję i też po cichu mam nadzieję :) taką nieśmiałą :) Ja chętnie bym ten ból głowy i nudności na halucynacje wymieniła, ale pewnie się już nie przekonam, bo będę uważać. Nawet za okładkę kalendarza, beadsdream i co tam jeszcze nie chciałabym tego przeżyć po raz kolejny :D
UsuńPowiem szczerze, że czekałam na Rosję i aż się martwiłam, że może nie być :) Mam nadzieję, że kolejne państwo, na które czekam też będzie, choć chyba już w tej edycji konkursu na pracę o większym gabarycie się nie pokuszę :)
OdpowiedzUsuńMuszę powiedzieć, że jest to praca, która najbardziej kojarzy mi się z Rosją bez dwóch zdań :) świetne wykonanie ! piękny naszyjnik :)
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie!
UsuńAguś, ja po prostu nie wiem, co powiedzieć. Najchętniej to nie wyłączałabym kompa, tylko siedziała i patrzyła się na ten naszyjnik :)) Przeniosłaś mnie w inny świat. Bajeczny świat :)) Mam nadzieję, że jury doceni to, co zrobiłaś, a Ty więcej żadnej pracy zdrowiem nie przypłacisz!
OdpowiedzUsuńDziękuję Kasiu! Już na pewno będę uważać, kto by pomyślał, że koralikowanie może byćdla zdrowia niebezpeczne :D Naszyjnik stoi na ekspozytorze obok telewizora i ciągle sama na niego spoglądam :)
UsuńMyślę, że dla takiego naszyjnika, mimo wszystko warto było się poświęcić i pewną ofiarę ponieść;) Mam nadzieję, że ból głowy długo nie męczył :)
OdpowiedzUsuńNie, nazajutrz było już lepiej :) Zwłaszcza, że spoglądałam na skończony naszyjnik!
UsuńGenialny naszyjnik :) bardzo rozbudowany. Przeniósł mnie do świata baśni ;). Z chemią trzeba uważać. Kiedyś nawdychałam się rozpuszczalnika do farb i od tamtej pory pilnuję, żeby przynajmniej otworzyć okno w pokoju.
OdpowiedzUsuńDziękuję! Ja również zawsze do tej pory uważałam, chociaż niedo końca chciało mi się wierzyć, że to aż tak szkodliwe! Teraz będę uważać podwójnie :)
UsuńTrzymam mocno kciuki, podium musi być! Kolia podoba mi się ogromnie i od razu chwyciła za serducho, szczególnie, że to "moje" klimaty. Bycie rusycystą zobowiązuje ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję, zwłaszcza że miłe słowa pochodzą od specjalisty :)
Usuń